17.7.15

Wino z jagodami

Wino wygląda jak krew. To dziwne, bo wczoraj przypominało tylko zwykły sok wiśniowy, a dzisiaj wszystko się zmieniło. Znowu. Alkohol ma dokładnie ten sam odcień, co szrama pod jej okiem, ale krew na policzku miesza się z fioletowymi jagodami. Jagody i wino to złe połączenie. Boli jak cholera.
Życie jest do dupy.
Otarła zdrowe oko, zapaliła papierosa i dolała sobie wina. Usłyszała kroki na korytarzu. Zamarła. Czy to…?
– Ewa? 
Damski głos. Odetchnęła z ulgą, choć jej serce wcale się nie uspokoiło, tylko waliło jak oszalałe, bo znała ten głos. Słyszała go wiele razy, kiedy szeptał jej imię.
Nie mogła o tym myśleć.
– Czego chcesz? – warknęła, gdy Patrycja weszła do pokoju. Kobieta zawahała się i cofnęła, słysząc ton Ewy.
– Przyszłam ci pomóc – powiedziała, unosząc nieco brodę, ale bawiąc się nerwowo palcami. Chyba bała się kolejnego wybuchu.
Ewa roześmiała się gardłowo i zgasiła papierosa.
– Tracisz czas. Idź stąd. Nic od ciebie nie chcę. – Wiedziała, że Patrycja nie posłucha, ale chciała się jej jak najszybciej pozbyć. Jeszcze na nią nie spojrzała. To by było jak otwarcie starej rany.
Choć ta rana nie była stara i wciąż obficie krwawiła. Może dlatego, że Ewa regularnie posypywała ją solą nad kieliszkiem wina.
– Na Boga, Ewka, nie rób tego. Widzę, że potrzebujesz pomocy. Znowu pijesz – stwierdziła odkrywczo Patrycja.
– Wow, brawo, Sherlocku. Możesz już stąd iść? Chcę się przespać, a nie mogę na ciebie patrzeć. – Końcówka zabrzmiała zdecydowanie słabiej niż początek. Patrycja oczywiście nie posłuchała.
– Nie rób tego – powtórzyła.
– Nie rób czego? – zagrzmiała Ewa i odwróciła się na stołku. To był błąd. Teraz widziała Patrycję w całej okazałości. Wyglądała promiennie i świeżo ze swoimi pięknie ułożonymi złotymi włosami i nienagannym makijażem. Ciemne włosy Ewy przypominały gniazdo, a po policzkach spływał jej tusz. Szminka została na kieliszku. Sięgnęła po niego i napiła się, nie odwracając wzroku. Nie potrafiła go teraz odwrócić.
– Jezus Maria. – Patrycja zakryła sobie usta dłonią, kiedy zobaczyła twarz Ewki, a ta prychnęła.
– Wiem, że nie jestem piękna, no ale bez przesady – jej głos był pełen goryczy. Patrycja nawet się nie uśmiechnęła, tylko podeszła do niej i ujęła jej twarz w dłonie.
– Nie trzeba tego szyć? Byłaś z tym u lekarza?
To oczywiście było pytanie retoryczne, bo Ewa nigdy nie chodzi do lekarza. Lekarze zadają pytania. Ich oczy się spotkały i wtedy Ewa musiała odwrócić wzrok. Kiedy znowu odważyła się spojrzeć, Patrycja szlochała, stojąc nieco dalej. Jej łzy sprawiły, że Ewa poczuła się jak ostatnia suka.
– Co ty tu robisz, co? – spytała cicho Patrycja po dłuższym milczeniu. – Dlaczego po prostu nie wyjdziesz teraz, zostawisz go i nigdy nie wrócisz?
– I gdzie twoim zdaniem mam iść? – odpowiedziała pytaniem, sama się nad tym bardzo często zastanawiała. Patrycja nie odpowiedziała. – Ale mieszkanie ładne, nie? Szkoda, że ma takiego beznadziejnego właściciela… – Ewa przerwała ciszę i uniosła kieliszek jakby wznosiła toast.
Patrycja patrzyła na nią, jakby postradała zmysły.
– Możesz zamieszkać u mnie – oznajmiła, śmielej niż zamierzała. Ewa nawet nie zaszczyciła jej spojrzeniem na tę wzmiankę. – Nie możesz ignorować tego, co się wydarzyło – pouczyła ją po kolejnej dłuższej chwili.
Ewa to wiedziała. Ale nie potrafiła inaczej. Nienawidziła siebie za to, co się wydarzyło, nienawidziła za to, że nie chce o tym zapomnieć ani tego zignorować, nienawidziła, bo odświeżała te wspomnienia i nienawidziła, bo chciała więcej.
– Nie mogę patrzeć, jak cierpisz, Ewa.
Zero reakcji.
– Ewka, do cholery! Nie potrafisz się odezwać?! Kocham cię, rozumiesz?
Wtedy Ewa ostatecznie się rozpłakała. Wszystkie łzy, które dusiła w sobie przez ostatnie miesiące znalazły wreszcie ujście.
– Myślę, że powinnaś już iść – wyszeptała między szlochami.
– Jeśli teraz wyjdę, nigdy już nie wrócę – odparła niewzruszona Patrycja. Ewa nie potrafiła jej odpowiedzieć, więc tylko ukryła twarz w dłoniach. – Jeśli sądzisz, że to nigdy nie powinno się przytrafić, po prostu pokiwaj głową.
Ale Ewa nie potrafiła. Sfrustrowana Patrycja wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
To koniec.
Ewa upadła na kolana i cisnęła butelką w drzwi. Szkło rozprysło się po pokoju na miliony kawałków, a z jej gardła wydał się okropny wrzask.
– Kocham cię – wyrwało się między łzami.
Ale nie było już nikogo, kto mógłby jej odpowiedzieć.
_____________________________________________________

Spaprałam. Nawet nie wiem, co z tego wyszło i po konsultacji z niezawodną Eller miałam nie publikować albo chociaż poprawić najpierw, ale nie do końca wiem, co tu mogę pozmieniać. Tak to tutaj po prostu zostawię, dobra? Dobrze mi się to pisało i to chyba było dobre ćwiczenie, więc co mi tam.
Następnym razem będzie fanfic. Może coś przyjemniejszego tym razem?

Tematyka jest taka, a nie inna i jak chcesz hejtować, to zrób to w swoim pamiętniczku. Takie komentarze usuwam.

10 komentarzy :

  1. ooo jakie smutne :< bardzo mi się podobało, zakładam że sama nie jesteś lesbijką, i powiem ci że całkiem dobrze udało ci się oddać relację kobieta-kobieta i ich emocje, mówi ci to dziewczyna w szczęśliwym związku z dziewczyną! czekam wiernie na kolejne teksty ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem niezbyt mile mnie zaskoczyłaś, spodziewałam się czegoś lepszego, ale i tak podziwiam Ciebie za to jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie precyzujesz, co dokładnie co się nie podoba.
      Każdy ma lepsze i gorsze teksty, ale i tak nie uważam tego za wybitnie złe czy słabe. Nie jestem zadowolona, ale mogło być jeszcze gorzej. Dla mnie jest lepszy niż 730 dni ;)

      Usuń
    2. Oczywiście, że tak. Opowiadanie trochę nie w moim klimacie, słabo mi się podobała fabuła. Jednak cała reszta jest według mnie perfekcyjna. Zaznaczyłam, że podziwiam Ciebie za to jak piszesz, bo na przykład ja nie dorastam Ci do pięt. Widzisz, ja wolę zdecydowanie 730 dni ;)

      Usuń
  3. Wyszło na to, że podkopałam twoją pewność siebie. To nie jest złe, wręcz przeciwnie. Nadal brakuje mi tu jakiegoś wyjaśnienia, ale jak zwykle jestem zachwycona samym stylem, opisem. Propos powyżej wspomnianego 730, ten tekst jest lepszy. Bo jest wyzwaniem. Czymś nowym, intrygującym, ciekawym. Zawsze wynajdujesz ciekawe pomysły, niby proste, ale intrygujące. Brawo.
    Weny, Alicjo.

    OdpowiedzUsuń
  4. W S P A N I A Ł E ! Nie wiem czemu, ale Twoje opowiadania mi się bardzo podobają, mimo że przeczytałam dopiero trzy (to jest trzecie). I nie mam pojęcia czemu piszesz że wymaga poprawek, moim zdaniem to i tak świetne! Nie spaprałaś tego, serio.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę przeżyć że Ewa nie próbowała odnowić kontaktu :<

    OdpowiedzUsuń
  6. TO JEST TAAAKIE SMUTNE :C
    Boli mnie to opowiadanie. Dotyka głębi mojej duszy i moich własnych doświadczeń. </3.
    Świetnie piszesz.
    Ala, kiedy cos nowego, ja tu juz wszystko 5 raz czytam XD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JESZCZE JAKIEŚ 4 STRONY MI ZOSTAŁY I POPRAWKI, JUŻ TAK BLISKO.
      Ale mam nadzieję, że 60 stron syrenkowości wynagrodzi wam tę postępującą posuchę od czerwca :3.

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka